Z Anną Szafraniec rozmawia Łukasz Widuliński

Anna Szafraniec i Marek Rutkiewicz w sezonie 2011 jeździć będą w pomarańczowych barwach CCC Polkowice. Złotoryja, szosowe mistrzostwa Polski, 29 czerwca 2008.
Anna Szafraniec po dwóch latach spędzonych w grupie JBG2 podpisała kontrakt z CCC Polkowice. - Cieszę się, że trafiłam do tak profesjonalnej ekipy. Pozostaje mi tylko trenować i czekać na efekty ciężkiej pracy - mówi redaktorowi Łukaszowi Widulińskiemu (Onet.pl) czołowa kolarka górska świata.
Onet.pl: Wraca Pani pod skrzydła Andrzeja Piątka. To dość niespodziewany transfer…
Anna Szafraniec: Faktycznie, myślę że bardzo wiele osób on zaskoczył. Mnie w sumie trochę też, ponieważ negocjacje toczyły się już od dłuższego czasu i nic nie wskazywało, że zakończą się pomyślnie. Jednak udało się dojść do porozumienia i nie ukrywam, że jestem z tego bardzo zadowolona. Trafiłam do profesjonalnej grupy, w której wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane. Zawodnik nie musi się o nic martwić, ma praktycznie wszystko podane na tacy. Musi tylko wykonywać jak najlepiej swoją pracę i czekać na jej efekty.
Wróćmy do minionego sezonu. Chyba oczekiwała Pani po nim nieco więcej. Odczuwa Pani niedosyt?
- Owszem, po tym, jak spisywałam się przed rokiem, w tym liczyłam na dużo więcej. Myślałam, że uda mi się na stałe zadomowić w ścisłej światowej czołówce i jeszcze poprawić swoją pozycję w peletonie. Jednak tak się nie stało. Liczyłam na przykład na lepszy występ podczas mistrzostw Europy w Izraelu. Wiedziałam, że panujący tam upał będzie mi mocno doskwierał, ale początek wyścigu nie zapowiadał katastrofy. Jechałam spokojnie w dziesiątce, ale niestety złapałam gumę i straciłam około dwudziestu pozycji. Oznaczało to koniec marzeń o dobrym wyniku. Pierwszy Puchar Świata w Anglii również nie był udany. Rower, na którym startowałam, dostałam zaledwie kilka dni przed wyścigiem. Sprzęt dość znacząco różnił się od dobrze mi znanego modelu z 2009 roku. Musiałam praktycznie w czasie zawodów przyzwyczajać się do nowego osprzętu i nowych przerzutek. Również później nie do końca wychodziło mi tak, jak oczekiwałam. Pomiędzy Pucharami Świata wygrywałam międzynarodowe zawody, ale na tych najwyższej rangi ciągle czegoś brakowało.
W nowym sezonie i w nowej grupie nie powinno zabraknąć niczego…
- Przede wszystkim cieszę się, że będę miała spokojną głowę. Mogę być pewna, że ekipa zadba o mnie i o mój sprzęt. To powinno mi pozwolić na podniesienie poziomu sportowego. Na pewno duży komfort da mi również możliwość wyboru pomiędzy rowerem z pełną amortyzacją, a sztywnym. Do tej pory miałam do dyspozycji tylko "fulla", który nie na każdej trasie się sprawdzał. Wręcz przeciwnie - uważam, że na większości wyścigów lepszy byłby "hardtail".
Pod względem sprzętowym w ogóle czeka Panią totalna rewolucja. Z roweru firmy Specialized przesiada się Pani na Scotta. Na dodatek, trener Piątek mówi o testach sprzętu na kołach 29-calowych.
- Rowery Scotta znam doskonale. Jeździłam na nich przez większość mojej kariery i bardzo dobrze je wspominam. Przez ostatnie dwa lata ścigałam się na "Specach" i również złego słowa na tę markę nie mogę powiedzieć. Jeśli chodzi o rowery z kołami 29-calowymi, to na pewno dla Europejek jest to nowość. Do tej pory jedynie Amerykanki jeździły na dużych kołach i trzeba przyznać, że szło im bardzo dobrze. Willow Koerber świetnie spisywała się w Pucharze Świata, zdobyła również medal na MŚ. I to musi dawać do myślenia. Jeśli będziemy miały możliwość przetestowania tych rowerów na wyścigu - przekonamy się, czy to sprzęt dla nas…
Do ostatnich dwóch sezonów przygotowywała się Pani głównie indywidualnie. W grupie CCC Polkowice od połowy stycznia do października będzie Pani praktycznie przez cały czas na zgrupowaniach i wyścigach. To kolejna poważna zmiana. Szczególnie, że nie przepada Pani za długimi wyjazdami…
- Przez 12 lat spędzałam w ten sposób dziesięć miesięcy w roku i trochę się wypaliłam tym ciągłym byciem na walizkach. Ale przez ostatnie dwa lata odpoczęłam od takiego trybu życia, spędziłam sporo czasu w domu i teraz znów jestem gotowa na długie wyjazdy. Na pewno zaletą zgrupowań jest to, że zawodnik ma zapewnioną odnowę biologiczną, masaże, że sprzęt jest przygotowany i pozostaje tylko robić swoje. Mam nadzieję, że dobrze zniosę powrót do "starego" trybu życia i zaowocuje to zadowalającymi mnie i moją ekipę wynikami.
Czego spodziewa się Pani po najbliższym sezonie?
- W poprzednim trochę brakowało mi szczęścia, bo pod względem fizycznym byłam dobrze przygotowana. Na przykład przed mistrzostwami świata startowałam w etapówce na szosie i dawałam sobie radę z chłopakami. Czułam się mocna i miałam nadzieję na udany występ w Mont-Sainte-Anne. Niestety, po przylocie do Kanady pojawiły się problemy z aklimatyzacją. Sześć nieprzespanych nocy, spanie po dwie godziny na dobę sprawiły, że na MŚ byłam tylko siódma. Brakowało mi tego szczęścia… Mam nadzieję, że w tym sezonie wreszcie mi ono dopisze. Że to, co wytrenuję, przełoży się na wyniki. Zależy mi na równej, wysokiej formie przez cały sezon. Walczymy o punkty do olimpijskich kwalifikacji i będziemy startować w wielu wyścigach wysokiej rangi, które będą okazją do wykazania się. Nie ukrywam, że cały czas marzę o medalach mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Niby cały czas jestem blisko, ale jednak czegoś brakuje. Myślę, że kiedy przyszedłby ten upragniony medal imprezy mistrzowskiej, albo bardzo wysokie miejsce na PŚ, uwierzyłabym w swoje możliwości i dodałoby mi to wiatru w żagle.
W kwalifikacjach olimpijskich będzie Pani nie tylko walczyć o punkty dla Polski, ale również o miejsce w kadrze na Londyn. Pani rywalkami będą koleżanki z ekipy…
- Myślę, że to nie będzie miało wielkiego znaczenia. Wszystko wskazuje na to, że rywalizacja o igrzyska będzie wewnętrzną sprawą CCC Polkowice. Ale kolarstwo to sport indywidualny. Każdej z nas będzie zależeć, żeby tam pojechać i walczyć o wysokie miejsce. Myślę, że każda powinna wymagać od siebie jak najwięcej, wykonywać swoje treningi w stu procentach i realizować nakreślony przez trenera plan najlepiej, jak potrafi. Które z nas będą najsilniejsze - pojadą na igrzyska (Polska będzie miała prawdopodobnie prawo wystawienia dwóch zawodniczek - red.). Nie będzie tu jakiejś niezdrowej atmosfery, czy niezdrowej rywalizacji. Może zadecyduje równa forma przez cały sezon, może wyniki na najważniejszych imprezach, może miejsce w światowym rankingu? Kryteria ustali trener Piątek, któremu na pewno żadna z nas nie ułatwi wyboru (śmiech).
W sezonie 2011 najważniejszą imprezą będą mistrzostwa świata w Champery. To miejsce, do którego chętnie Pani wraca - zarówno ze względu na osiągnięte tam wyniki, jak i walory krajobrazowe.
- Champery to najpiękniejsze miejsce na świecie, jakie do tej pory udało mi się zobaczyć. A trochę świata zwiedziłam (śmiech). To dla mnie wyjątkowe miejsce - uwielbiam podziwiać tamtejsze widoki i jednocześnie mam stamtąd miłe wspomnienia. W 2009 roku osiągnęłam tam jeden z moich najlepszych wyników w karierze - drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata. Mam nadzieję, że jeszcze milej będę wspominać Champery po tym sezonie.
W najbliższym sezonie Pani klubowym kolegą będzie… Pani chłopak, Marek Rutkiewicz, który związał się z szosową ekipą CCC Polsat Polkowice…
- Stwierdziliśmy z Markiem, że będzie to dość dziwna sytuacja. Oboje będziemy jeździć w pomarańczowych barwach, ale ubierając się na trening koszulek nie pomylimy (śmiech). A tak poważnie - każde z nas będzie się przygotowywać ze swoją grupą i pewnie okazji do wspólnego paradowania w strojach z logo CCC będzie niewiele.
Tak się składa, że jedne z najważniejszych imprez dla Anny Szafraniec i Marka Rutkiewicza w sezonie 2011 wypadną w tym samym czasie…
- Dokładnie. Dla mnie będzie to nowość, bo do tej pory to ja miałam okazję kibicować Markowi podczas Tour de Pologne. W tym roku zabraknie mnie na trasie, za to Marek - po zakończeniu TdP - będzie mógł przyjechać na Słowację i wspierać mnie w czasie mistrzostw Europy. Wymarzony scenariusz jest następujący - Marek wygrywa w sobotę Tour, następnego dnia ja zdobywam złoto ME, a później…
Rozmawiamy u progu nowego roku. 31 grudnia zamknął się pewien rozdział w Pani życiu...
- Tak i korzystając z okazji chciałabym za ten i poprzedni rok podziękować panu Jackowi Brzózce, właścicielowi JBG2 oraz Markowi Galińskiemu, którym wiele zawdzięczam. Specjalne podziękowania należą się burmistrzowi Myślenic, panu Maciejowi Ostrowskiemu, który wspomógł mnie finansowo w przygotowaniach do sezonu 2010.
A czego Pani życzyć na nowy rok?
- Przede wszystkim zdrowia i szczęścia. Jeśli tego nie zabraknie - będzie to dobry rok.
Zatem właśnie tego Pani życzę. Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję bardzo.
Onet.pl, 4 stycznia 2011 |