R E K L A M A :
 Newsletter >
 Wyslij znajomym >
 Dodaj do ulubionych
  Szukaj na stronie.
Jestes 41069825 gosciem na naszej stronie
Aktualizowano: 2024-03-15
Condator sobie poradzi

 

Z Dariuszem Baranowskim (kolarzem BDC MarcPol) rozmawia Olgierd Kwiatkowski ("Gazeta Wyborcza")


Dariusz Baranowski (z lewej) i Marcin Sapa będą w sezonie 2012 liderami teamu BDC MarcPol. Obaj kolarze reprezentowali swoją grupę na Targach Rowerowych w Kielcach (na zdjęciu). Kielce, 7 października 2011.

– Chciałbym, żeby takie same kontrole były w innych dyscyplinach. Wtedy byśmy zobaczyli, jak naprawdę jest z dopingiem w sporcie – mówi Dariusz Baranowski, który ściga się mimo 40 lat.

Jest jednym z najbardziej znanych polskich kolarzy zawodowych. Ukończył dziesięć wielkich wyścigów - Giro d'Italia, Tour de France i Vuelta a Espana. Najlepszy wynik - 11. miejsce - osiągnął w Giro w 2003 r., był też 12. w Tour de France w 1998 r. Jeździł w grupie z najlepszymi kolarzami świata: Lance'em Armstrongiem, Roberto Herasem, José Marią Jimenézem, również z Alberto Contadorem.

W tym roku kończy 40 lat i wciąż się ściga. Jeździ w grupie kolarskiej trzeciej ligi Continental Team - BDC MarcPol. Zespół ma ambitne plany. Jego dyrektor Dariusz Banaszek chce, by w przyszłości grupa wystartowała w Tour de France. Baranowski ma w tym pomóc. - Darek ma kontakty, zna do tego hiszpański, francuski. Kiedy jedziemy na zgrupowanie do Hiszpanii, ludzie na ulicy kłaniają się mu w pas, bo wszyscy pamiętają go z tras - mówi o swoim najstarszym zawodniku Banaszek.

Olgierd Kwiatkowski: – Długo ma pan zamiar jeszcze się ścigać?

Dariusz Baranowski: – Nie stawiam sobie żadnej granicy. Jazda w zawodowej grupie nadal sprawia mi ogromną przyjemność. Absolutnie nie męczy mnie to psychicznie i fizycznie. Czuję się nawet lepiej, niż mógłbym się spodziewać. Dopóki zdrowie będzie dopisywało i kolarstwo będzie mnie cieszyć, znajdzie się dla mnie miejsce w takiej drużynie, to wcale nie będzie to mój ostatni rok w peletonie. Pod koniec sezonu wszystko sobie przeanalizuję.

– Trudno liczyć, że w zespole Pro Continental Team odniesie pan spektakularne zwycięstwo. Kiedyś jeździł pan w Tour de France, Giro, Vuelcie, dziś w wyścigu Szlakiem Grodów Piastowskich, dookoła Mazowsza.

– W tym wieku mam już inne zadania. Przekazać doświadczenia zawodnikom, którzy wchodzą do drużyny - 19-20-letnim. Będę zadowolony, kiedy oni będą wygrywali. Kolarstwo to niby sport indywidualny, jednak bardzo ważna jest pomoc kolegów i nie liczy się tylko ten, który wygrywa, ale także jego współpracownicy

– Nie odbiera pan startów w Polsce jako degradacji. Jak pan znajduje motywację?

– Marzyłem o tym, że kiedy skończę karierę na Zachodzie, wrócę do Polski i pościgam się w kraju. Szczerze mówiąc, myślałem, że potrwa to krócej, miałem przestać jeździć. W zeszłym roku powstała grupa Darka Banaszka, który zaproponował mi przedłużenie kariery. Wahałem się, ale w końcu się zgodziłem.

– Banaszek powiedział, że długofalowym celem grupy BDC MarcPol jest prawo do startu w Tour de France. To realne?

– Wejście do ProTour nie jest czymś niemożliwym. Trzeba pozyskać nowych sponsorów, znaleźć firmy, które chciałyby się mocno reklamować na Zachodzie. To jest kwestia kilku lat. Jak najbardziej można założyć taki cel, chyba nawet trzeba.

– Budżet takich zespołów wynosi kilka milionów euro?

– Nie trzeba mieć budżetu jak Movistar. Startują w Tour de France drużyny z mniejszym budżetem. Są polskie firmy, które są w stanie wyłożyć takie pieniądze. Jesteśmy bogatym krajem, nie musimy mieć kompleksów.

– Zawodnicy zagraniczni będą chcieli jeździć w polskiej ekipie?

– Wielu świetnych kolarzy jeździ w rosyjskiej drużynie Katiusza, ścigali się w kazachskiej Astanie, więc dlaczego nie mieliby jeździć w Polsce? Gdyby to była polska drużyna ProTour, nie ma dla nich żadnego znaczenia. Po prostu najlepsi będą jeździć za odpowiednie pieniądze. Każdy kolarz przebywałby tam, gdzie mieszka na co dzień. Oscar Freire, trzykrotny mistrz świata, przeszedł do Katiuszy, ale to nie znaczy, że mieszka w Moskwie. Nadal trenuje i najczęściej ściga się w Hiszpanii.

– Coraz więcej polskich kolarzy jeździ w najlepszych zespołach.

– Mamy wysyp młodych zawodników - aż dziesięciu kolarzy w cyklu ProTour, prawdopodobnie nigdy nie było tylu w historii. Polskie kolarstwo rośnie w siłę.

– To efekt tego, że wcześnie wyjeżdżają na Zachód?

– Jedni wyjechali na Zachód w wieku juniora, inni dobrze wystartowali w Tour de Pologne i się w ten sposób rozreklamowali. Różne drogi prowadzą do drużyn ProTour, wszystko trzeba poprzeć pracą i odrobiną szczęścia.

– Doczekaliśmy się też polskiego lidera w wielkim Tourze. Rafał Majka będzie nim w Giro d'Italia. Jak się pana zdaniem spisze w tym wyścigu w tej roli?

– Nie znam możliwości Rafała Majki. Z tego, co wiem, ma ogromny talent, jest wybitnym specjalistą od jazdy w górach, a Giro jest ciężkim, górskim wyścigiem. Najważniejszym zadaniem dla Rafała będzie poradzenie sobie z presją psychiczną. Zastanawiam się, czy podoła obciążeniu, które na niego padło. To jest wielki wyścig, on jeździ w wielkim teamie. To siedzi w głowie. Myśli się o tym, by nie zawieść. Jest młodym zawodnikiem, spotkało go takie wyróżnienie, od razu w Giro. Stres będzie jego wrogiem, może większym niż wysiłek.

– Panu nie udało się być liderem, choć ukończył dziesięć wielkich tourów.

– Takie to były czasy, ale ilu nas jeździło wtedy w najlepszych grupach? Jeden, czasami dwóch. Były sezony, że nie widziałem innego Polaka w peletonie. Teraz jest ich dużo i w końcu dostają takie odpowiedzialne zadania. To dobrze, że zaczęło się zmieniać. Ja musiałem wypełniać zadania dyrektorów sportowych i pomagać innym, ale wielkim zawodnikom - Alberto Contadorowi, Robertowi Herasowi, Jiménezowi.

– Wywołał pan temat Contadora. Został zdyskwalifikowany na dwa lata, odebrano mu zwycięstwa w Tour de France, Giro d'Italia, bo wykryto minimalne ślady clenbuterolu. Co sądzi pan o tej decyzji?

– Wszystko to trwało za długo i bardzo zaszkodziło kolarstwu. Na pewno walczymy z dopingiem jak nikt inny. W żadnej innej dyscyplinie nie wzięliby pod uwagę mikroskopijnych śladów niedozwolonej substancji, która nie wpływa na kondycję fizyczną, która dostała się nie wiadomo skąd, bo na pewno Alberto tego nie zażył.

– W jakiej formie psychicznej i fizycznej Contador wróci do ścigania?

– Na pewno sobie poradzi. Znam go. Wspaniały kolarz i człowiek, ma ogromny talent i siłę. Pokaże wszystkim, jak go skrzywdzono, i wygra nieraz Tour de France.

– Wy, kolarze, czujecie się poszkodowani podobnymi werdyktami?

– Na pewno nie tym, że mamy kontrole. Kiedyś się na to wszyscy zgodziliśmy, po to, żeby się oczyścić. Mocno walczymy z dopingiem i dzięki temu mamy jedną z najbardziej czystych dyscyplin. Chciałbym, żeby takie same kontrole były w innych, wtedy byśmy zobaczyli, jaki sport jest naprawdę.

– Jeżdżąc w zespole trzeciej ligi, też przechodzi pan tak wnikliwe kontrole?

– Nie tak ostre jak w ProTour, kiedy musiałem być gotowy rano, we dnie, w nocy, oczekiwać kontrolerów w domu. Teraz badają nas głównie na wyścigach.

Dariusz Baranowski

Urodził się 22 czerwca 1972 roku w Wałbrzychu. Kolarz grup: Pekaes Lang Rover Legia, US Postal, Banesto, CCC-Polsat, Liberty Seguros, Astana, DHL-Author, BDC MarcPol. Największe sukcesy: zwycięstwa w Tour de Pologne (1991, 1992, 1993), 12. miejsce w Tour de France (1998), 11. miejsce w Giro d'Italia (2003), 6. miejsce na etapie Tour de France (1998), 6. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie (1992).


Rozmowa Dariusza Baranowskiego z Olgierdem Kwiatkowskim ukazała się w dzisiejszej, 27 lutego 2012, "Gazecie Wyborczej"

 

Logo BCM Nowatex - Producent odzie�y rowerowej, sportowej, kolarskiej

EUROBIKE

 

 
WSTECZ HOME E-MAIL