Mieczysław Żelaznowski kończy dziś 81 lat
Mocarze polskiej szosy i ich trener. Jan Brzeźny, Mieczysław Żelaznowski i Ryszard Szurkowski. Bal dolnośląskich kolarzy. Wrocław, styczeń 2017.
Fot. Piotr Kurek
Mieczysław Żelaznowski, trener Ryszarda Szurkowskiego i wielu innych znakomitych polskich kolarzy, kończy dziś 81 lat. Mieszka we Wrocławiu, cieszy się dobrym zdrowiem, nadal jeździ na rowerze.
Na pytanie o to, ilu kolarzy przewinęło się przez jego trenerskie ręce, odpowiada nieco filozoficznie: – Jestem ze wschodu i mój ojciec nauczył mi pewnej zasady: ciszej jesteś, dalej zajedziesz!
– Rozwijając tą myśl, nigdy się nie afiszowałem, nie pchałem na pierwsze strony gazet, nie zabiegałem o nadmierny rozgłos. Robiłem swoje. Byłem trenerem kolarzy Dolmelu Wrocław. Przez ponad trzydzieści lat, od 1962 do 1992 roku. Pod moim szkoleniowym parasolem przez ten czas zgromadziłem wielu, wielu pasjonatów rowerów. Sześćdziesięciu z nich to dobrzy, znakomici szosowcy - reprezentanci Polski. Uczestnicy mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. I ich medaliści.
Byl trenerem Ryszarda Szurkowskiego, Jana Brzeźnego, Jana Faltyna, Henryka Charuckiego i wielu, wielu kolarzy. Dbał o to, by mieli rowery najwyższej jakości, zapewnione warunki do treningów i wyścigów. Był dla nich starszym kolegą, opiekunem, ojcem i wychowawcą.
Dolmel Wrocław to była kolarska potęga. Mieczyslaw Żelaznowski był głównym trenerem, mając obok siebie jeszcze siedmiu innych szkoleniowców. Na zgrupowaniach klubowych regularnie uczestniczyło trzydziestu kolarzy.
Wacław Skarul, Mieczysław Żelaznowski, Henryk Charucki, Paweł Charucki. Bal dolnośląkich kolarzy. Wrocław, styczeń 2017.
Fot. Piotr Kurek
Zaczynał pracę szkoleniową w roku 1962, zakończył w 1992. Przez te wszystkie lata był wierny jednemu klubowi - Dolmelowi Wrocław. Był także w Radzie Trenerów Polskiego Związku Kolarskiego, obok Andrzeja Trochanowskiego, Józefa Tropaczyńskiego, Jerzego Pancka i Adama Gęszki.
Pamięta swego pierwszego zawodnika. Był nim Tymoteusz Matyszyn, który mieszka teraz w Kanadzie. Ale pamięta też dokładnie, jak w styczniu 1968 roku kolarzem Dolmelu został Ryszard Szurkowski. – Szybko okazał się najlepszy w przełajach: najpierw w klubie, następnie na Dolnym Śląsku (mistrzostwa okręgu w Strzelinie), by w kwietniu 1968 na czerwonym "Jaguarze" podczas Mistrzostw Polski w Prudniku sięgnąć po swój pierwszy krajowy championat.
– Rok później Ryszard Szurkowski debiutuje w Wyścigu Pokoju i zajmuje w nim drugie miejsce. Triumfuje wówczas indywidualnie Jean-Pierre Danguillaume. W 1970 kolarz z Wrocławia wygrywa w pięknym stylu rywalizację między trzema stolicami (Praga-Warszawa-Berlin), by w kolejnych latach jeszcze trzy razy powtórzyć ten sukces - wszystko dokładnie pamięta Pan Mieciu.
Urodził się 18 kwietnia 1937 roku na wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej (Lwów). Jego ojciec (Jan Żelaznowski) był maszynistą kolejowym. Koniec II wojny światowej sprawił, że Polacy z tamtych stron zaczęli szukać dla siebie nowych możliwości i miejsc zamieszkania.
– Dziś, gdy oglądam się za siebie, gdy patrzę na swoje życie z perspektywy kilkudziesięciu lat, pamiętam dobrze ten powojenny czas. Ja i moja rodzina szukaliśmy dla siebie miejsca na Ziemiach Zachodnich. Znaleźli je w Bralinie, niedaleko Kępna. Najpierw był wyjazd do Krakowa, później do Kalisza, następnie do Zielonej Góry. Miałem wówczas osiem lat i własny pistolet. Takie to były czasy. Dalszy ciąg poszukiwań miejsca do osiedlenia to była jazda do Namysłowa oraz później do Kępna i Bralina.
Mieczysław Żelaznowski kończy tam szkołę podstawową w roku 1952 i jedzie do Wrocławia (na rowerze), by tam kontynuować naukę w Liceum Elektrycznym, mając rodzinnie oparcie w bratu ojca (Józefie Żelaznowskim - kolarzu) - mieszkającym w mieście nad Odrą. Rok później (1953) bierze udział po raz pierwszy w wyścigu kolarskim (dystans około 50 km) i zajmuje w nim drugie miejsce. To początek jego zawodniczej przygody z rowerami, cyklizmem.
Kończy szkołę średnią, znajduje pracę w Dolmelu Wrocław i jest kolarzem. Służbę wojskową odbywa w Legii Warszawa i WKS Odrze Brzeg (1958-1960). – W Brzegu był ładny tor kolarski o długości 500 metrów. Ścigaliśmy się na nim, gdzie udało mi się pokonać Jerzego Grundmanna - znakomitego torowca. Często rywalizowali na szosie. W w latach 1959-1961 był członkiem szosowej kadry narodowej, obok Mieczysława Wilczewskiego, Franciszka Surmińskiego, Józefa Gawiliczka, Jana Kudry i wielu innych znanych polskich kolarzy.
Ryszard Szurkowski, Mieczysław Żelaznowski, Bronisław Janicki, Lech Filipak, Henryk Surma i Jacek Sutryk. Bal dolnośląśkich kolarzy. Wrocław, styczeń 2018.
Fot. Piotr Kurek
Ale było też i w Brzegu szkolenie wojskowe, w wyniku którego został zwiadowcą. – Przydało mi się to bardzo w pracy trenerskiej, gdy przez ponad trzydzieści lat jako kierowca samochodu przemierzałem Europę wzdłuż i wszerz. Przez lata przekulałem autem z kolarzami ponad 4 i pół miliona kilometrów.
Pan Mieciu nadal jeździ na rowerze. W dzień Trzech Króli (6 stycznia 2018) przejechał 40 kilometrów w dobrym tempie i dobrym towarzystwie. W roku ubiegłym, jak starannie podliczył, wyszło tego dystansu ponad 2000 km.
– To był znakomity trener z legendarnym zeszytem - zgodnie twierdzą Ryszard Szurkowski i Henryk Charucki (triumfator Tour de Pologne 1979). – Jeśli ktoś miał charakter i chciał zostać kolarzem, a trafił pod jego skrzydła, to nie mógł lepiej trafić - podkreślają.
Co roku w styczniu, od kilkunastu już lat, dolnośląscy kolarze mają swój bal. Bierze w nim udział około dwieście osób, w tym kilkudziesięciu znanych kolarzy. Zawsze jest Ryszard Szurkowski, Jan Brzeźny, Jan Faltyn, Henryk Charucki, by to wymienianie ograniczyć do kilku najznakomitszych. Warto być z nimi i z ich trenerem, co było mi dane w ostatnich latach, by dostrzec szacunek dla Trenera.
Rozmawiają, wspominają dawne lata i życzą zawsze Trenerowi wszystkiego najlepszego. Tak też i będzie dzisiaj, 18 kwietnia, w 81. rocznicę urodzin Mieczysława Żelaznowskiego.
Wszystkiego najlepszego Panie Mieciu!
Piotr Kurek |